Obecność Żeromskiego

Józef Franciszek Fert

Wkrótce będziemy zapewne dość powszechnie wspominać znakomitego pisarza Stefana Żeromskiego (1864–1925). Jego popularność to zasługa wyrazistego talentu literackiego, ale niemałą rolę w tworzeniu „legendy” autora Popiołów odegrała krytyka literacka, żywe reakcje czytelników, a także wkraczanie – per fas et nefas – w pisarskie deklaracje ideowe takich czy innych orientacji ideowych. Jak pokazała chociażby namiętna dyskusja w dwudziestoleciu międzywojennym nad Przedwiośniem. Jeszcze inną, a nie mniej istotną rolę w zakorzenianiu się tego pisarstwa we współczesnej kulturze polskiej spełniła szkoła, która w swych programach przez lata w pewnym sensie hołubiła Żeromskiego, oczywiście – dobierając z jego obfitej spuścizny to, co akurat „pasowało” do modelu edukacyjnego danego momentu dziejów… Tak więc ten świętokrzyski pisarz jest rzeczywiście od pokoleń wśród nas obecny. Inna rzecz, jaka to obecność.

Przez mijające stulecie pośmiertnej recepcji dzieł Żeromskiego nie udało się nikomu poznać całości jego dorobku. I nie chodzi tylko o to, że część jego pism najzwyczajniej się „zużyła”, część pozostała na etapie szkiców czy niezrealizowanych projektów, jeszcze inne zostały przez autora i/lub czytelników jego rękopisów najzwyczajniej zniszczone, nim doczekały się druku. Jak wiemy, taki los dotknął przede wszystkim tzw. Dzienniki. Żeromski prowadził je przez dziesięć kolejnych lat bardzo systematycznie i zazwyczaj obszernie. Ich cenna zawartość, choć nierzadko szokująca ekshibicjonistyczną „szczerością”, mimo dotkliwych ubytków w pierwotnym zbiorze, pozwala śledzić niemal z dnia na dzień budzenie się i rozwój autentycznego, wielkiego talentu pisarskiego, a zarazem skomplikowanej, nieprzeciętnej osobowości.

Zamysł pełnej publikacji tej części dorobku Żeromskiego związany został z naukowym wydaniem Pism zebranych, kierowanym przez Zbigniewa Golińskiego (pierwszy tom Pism wyszedł w 1981). Po śmierci Golińskiego naczelną redakcję tego przedsięwzięcia objął Zdzisław Jerzy Adamczyk, uczestniczący od lat w opracowaniu większości składników projektu. Jemu też oraz współpracującej z nim Beacie Utkowskiej zawdzięczamy przygotowanie i wydanie dwu pierwszych z zaplanowanych siedmiu tomów serii piątej Pism. W 2021 ukazał się tom pierwszy Dzienników jako tom 27 „Pism zebranych”, opracowany przez Adamczyka i Utkowską, a w 2023 – tom drugi, czyli 28 „Pism…” w opracowaniu tychże dwojga edytorów. Na etapie przygotowań do druku jest tom trzeci (29), który obejmie zapiski z lat 1886—1887.

Swój dziennik intymny, dziennik duszy, wstrząsający w niejednym nawet dla dzisiejszego czytelnika, zaczął prowadzić Żeromski 19 maja 1882 roku. Był wówczas niespełna osiemnastoletnim uczniem klasy piątej kieleckiego Męskiego Gimnazjum Rządowego. Stało się to w głównej mierze z inspiracji uwielbianego nauczyciela języka polskiego, Antoniego Gustawa Bema (1848—1902). Zeszyty Dzienników dawał do czytania Bemowi, niektórym swoim kolegom i kilku bliskim mu osobom. Zamknięcie dzienników w listopadzie 1891 roku zbiegło się z okresem pobytu Żeromskiego w Nałęczowie i poznaniem – za pośrednictwem Bolesława Prusa – Oktawii z Radziwiłłowiczów 1-voto Rodkiewiczowej (1861—1928), z którą wkrótce się pobrali (ślub kościelny odbył się w 1892, świadkował im był Bolesław Prus).

Od pierwszego wpisu pamiętnikarskiego zawierającego zwięzły życiorys autora obcujemy ze świadomie zaplanowanym dziełem in statu nascendi, które miało spełniać szereg istotnych zadań w życiu duchowym Żeromskiego. Miało być przede wszystkim miejscem rejestrowania obrazu codzienności, a także wszelkich wrażeń i poruszeń serca i wyobraźni młodzieńca, który postanowił zostać pisarzem. Zapisy te będą mu służyć, jak radził Bem, jako oparcie materiałowe planowanych utworów. I rzeczywiście, strony dziennika wypełniają się nie tylko zapisem codziennych doświadczeń gimnazjalisty borykającego się z najrozmaitszymi wyzwaniami życiowymi, ale wieloma próbami pisarskimi, głównie poetyckimi, a także wypisami i sprawozdaniami z imponującej liczby lektur, którym poświęcał każdą wolną chwilę, a nawet nudne godziny szkolnej mordęgi. Są tam obecne książki głośnych myślicieli i uczonych XIX wieku, jak Renan, Buckle, Darwin, a także wielkich pisarzy tego czasu: Hugo, Zola, Jókaj, Mickiewicz, Słowacki, ale też Ujejski, Syrokomla, Konopnicka… i sztandarowe postaci polskiego pozytywizmu: Świętochowski, Ochorowicz, Prus, Orzeszkowa, Sienkiewicz… Życie szkolne w rosyjskim gimnazjum przeplata się z ważnymi dla młodego, nadwrażliwego człowieka doświadczeniami towarzyskimi i artystycznymi, jak przyjaźnie rówieśnicze, publiczne próby teatralne i popisy deklamatorskie, zapatrzenia w piękne warkocze i oczy jakiejś Ludwini czy Heleny i pierwsze prawdziwie głębokie doświadczenia miłosne, zaburzone odwiedzinami… u prostytutek. Na ten czas bieżący i nieodległą przeszłość, z którymi obcujemy w pierwszych dwu tomach, przypada kilka wydarzeń kluczowych w losach Żeromskiego, a szczególnie dotkliwie odczuta śmierć ukochanej matki, Józefy z Katerlów Żeromskiej (1833—1879), raz po raz wracająca jako nostalgia lub modlitwa; powtórny ożenek owdowiałego ojca, Wincentego Żeromskiego (1819—1883) – z Antoniną z Zeitheimów (1843—1920) – śmierć ojca, utrata domu i oparcia materialnego w świętokrzyskich Ciekotach, dzierżawionych przez Żeromskich od dwudziestu lat. W tym czasie rozegrała się też szaleńcza miłość do Heleny z Zeitheimów Radziszewskiej (1855 — po 1920), zamężnej od kilku lat, młodszej siostry macochy. Zapiski różnych doświadczeń miłosnych przeplatają się w dzienniku ze zmaganiami sumienia i karkołomnymi usprawiedliwieniami. Można odnieść wrażenie, że owe doświadczenia romansowe w połączeniu z wolnomyślnymi lekturami popychają przyszłego autora Siłaczki w stronę indywidualizmu etycznego, budowanego na pozareligijnych podstawach światopoglądowych. Ponad wątpliwość materiał zebrany w Dziennikach posłużył za podstawę, a przynajmniej inspirację wielu późniejszych dokonań pisarskich Żeromskiego, a odblask tych młodzieńczych doświadczeń i prób ich pisarskiego spożytkowania daje się wyśledzić właściwie w całym jego dorobku literackim, od najwcześniejszych opowiadań, przez Syzyfowe prace aż do Przedwiośnia (tu na przykład echa gimnazjalnych inicjacji w ideologię socjalistyczną i inne). Nietrudno znaleźć przykłady takich „przeniesień” z realiów dziennika w świat literacki chociażby w Syzyfowych pracach, jak w 23 rozdziale powieści, który opisuje „rewolucyjny” przełom wśród klerykowskich gimnazjalistów wywołany lekturą i dyskusjami nad History of Civilisation in England Henry’ego Thomasa Buckle’a. W powieści znajdujemy dramatyczne spostrzeżenie jakby wprost wyjęte z Dzienników: „Ponieważ znano »książkę « tylko w przekładzie rosyjskim, z natury rzeczy tedy wszelkiego rodzaju terminy naukowe i urobione formuły bardziej ścisłego myślenia przywierały do mózgów w postaci rosyjskiej. (…) Nikt »przekonań« swoich po polsku nie umiałby ze ścisłością wyłożyć. Była to najbardziej zjadliwa formuła obrusienia, bo dobrowolnie, we wnętrzu własnych czaszek, stopniowo zaprowadzana przez młodzież. Ale nie mogło być inaczej. Młodzież ta łaknęła strawy naukowej, znalazła ją i karmiła się tym, co znalazła”.

Od strony tekstologicznej i edytorskiej patrząc na pracę Adamczyka i Utkowskiej podkreślić należy ogromną staranność, wręcz pietyzm wydawców wobec tego, co ocalało z Dzienników: z około dwudziestu pięciu tzw. „tomików” oryginału do naszych czasów dotrwało i/lub zostało odzyskane osiemnaście (szczegółowo i wszechstronnie o losach Dzienników czytamy we wprowadzeniu Adamczyka w tomie pierwszym). Bogactwo aparatu naukowego i komentatorskiego – niekiedy aż przytłaczające – uderza szczególnie w przypisach, które są właściwie monografią życia Żeromskiego z lat, które ukształtowały jego osobowość jako pisarza i społecznika. W tym opracowaniu Dzienników doceniam szlachetną lojalność edytorów wobec indywidualnych właściwości języka i stylu autora Wiernej rzeki. Dzięki temu obcujemy z bogactwem świętokrzyskiego regionalizmu i uderzającą chwiejnością form polszczyzny drugiej połowy XIX wieku, języka poddawanego ogromnej presji najrozmaitszych bodźców spoza własnego systemu (rusyfikacja, germanizacja, brak suwerennych autorytetów w kształtowaniu „normy językowej”, ingerencje cenzury politycznej i obyczajowej itd.). Sądząc z tych dwu z planowanych tomów wydania zapisków młodego Żeromskiego, najpełniejsza jak dotąd edycja jego Pism zostanie zwieńczona – miejmy nadzieję w nieodległej przyszłości – znakomitym wydaniem jego ocalałych Dzienników.